Patrol 64 ODSH na InterCampie
13 maja w godzinach rannych ze Szczecina do twierdzy Josefov w Czechach wyruszył patrol o nazwie „64 ODSH” aspirujący do miana superbohaterów. Wszyscy członkowie patrolu, na co dzień będący harcerzami 64 Obronnej Drużyny Starszoharcerskiej „Cień” im. Gen. Stanisława Sosabowskiego, wybierali się na coroczny międzynarodowy biwak skautowy „Intercamp”. W tym roku była to 49 odsłona tej międzynarodowej imprezy, której hasłem było „Be a Hero!”
Chęć wyjazdu obecna była we wszystkich od momentu, w którym dowódca grupy ogłosiła, że mają szansę pojawić się na tym zlocie, ale najpierw trzeba było wykonać zadanie przedzlotowe. Mobilizacja wymagała odrobiny wysiłku, jednak motywacja przyszłych superbohaterów była ogromna. Smaczku dodało współzawodnictwo – tylko wybrane patrole mogły pojechać na szkolenie, aby zostać herosami. Na całe szczęście udało im się ukończyć pozytywnie zadania, a jury uznało ich za godnych zaszczytu wzięcia udziału w treningu.
Pod okiem wyszkolonych superbohaterów – Jacka Rybaka, Darka Rybickiego i Jędrzeja Namiotko – grupa 11 kadetów musiała pokonać 450 km by w ogóle trafić na ćwiczenia. Z początku wydawało się to łatwym zadaniem, jednak wcale nim nie było. Po wielu staraniach Magdy Rybak udało się załatwić wozy herosów. I wreszcie, po wielu perypetiach udało się! Kadeci wyruszyli w drogę…..!
Pierwszym zadaniem po przybyciu na miejsce było rozbicie kwater głównych, kadetom poszło to zaskakująco sprawnie. Swoje obozowisko upiększyli banerem drużyny, flagą polski oraz godłem Szczecina. Miejsce kuchenne – budowane z dwóch Tarpów okazało się strzałem w dziesiątkę i wytrzymało niezliczoną ilość silnych podmuchów wiatru.
Pierwszy dzień był okazją do zapoznania się z innymi patrolami. Był to moment poznania zwyczajów panujących na Intercampie. Wszystkim spodobał się sposób identyfikacji – żeby przemieścić się ze strefy sypialnianej do strefy zajęć należało przybić piątkę wartownikom, okazując tym samym niebieską opaskę kadetów. Nie dało się pomylić ucznia z mistrzem – Ci nosili białe opaski. Tego dnia odbył się koncert czeskiego zespołu Jamaron. Ulubioną piosenką stał się hit: „Kdybych se narodil jak Panda”, który widownia w skrócie nazwała „Pandą”.
Sobota była jednak prawdziwym początkiem – wszyscy skauci zaczęli dzień od uroczystego otwarcia Intercampu i poznania nauczycieli. Po krótkiej przerwie zaczęła się praca. Kadeci zostali losowo podzieleni na grupy, które miały następnie przez cały dzień rozwiązywać różnego rodzaju testy i zagadki. Grupy były wielonarodowe, przez co często występowała bariera językowa, którą należało przełamać. I wszystkim się udało! W końcu trzeba było rozbroić bombę, uratować miasto przed zatonięciem, wykazać się znajomością prawa harcerskiego, poruszając się jak Spiderman po sieci zagrać w scrable… I nauczyć nowego języka. A to wszystko jednego dnia! Wszyscy, zmęczeni, ale szczęśliwi ukończyli tę część swojego szkolenia. Nagrodą był wieczorny Food Festival, na którym można było spróbować potraw z całego kontynentu! Na sam koniec, w ramach rozluźnienia, można było wyszaleć się na dyskotece.
Niedziela była sprawdzianem nabytych umiejętności. Podczas kilkukilometrowej trasy należało pokonać wiele przeszkód, które jednak nie stanowiły problemu dla zaprawionych już w boju kadetów. Choć niektóre zadania były wymagające umysłowo (np. labirynt bomb, czy transportowanie skrzyni), a niektóre fizycznie (jak karmienie dżungli), to w dość dobrym czasie udało się nam je pokonać. Po powrocie do bazy należało przygotować jedzenie. W tedy też trzeba było zacząć się pakować.
Powoli czuć było, że trening dobiega końcowi. Wszyscy byli bardziej umięśnieni, a codzienne czynności zaczęli wykonywać szybciej. Zakończeniem dnia był kolejny koncert. Dla tych, którzy jednak zdecydowali się pozostać na subcampach atrakcję zorganizowali Brytyjczycy, którzy rozdawali gorącą czekoladę, a następnie urządzili swoisty konkurs na piosenki harcerskie.
Poniedziałek rano był najbardziej zwariowanym porankiem – gdzieniegdzie widać było gorączkowe pakowanie, inni pospiesznie ubierali mundury, by zdążyć na zakończenie szkolenia i Intercampu. Kiedy dotarliśmy na miejsce zakończenia, spotkaliśmy się ponownie z naszymi nauczycielami, którzy jednakże kiepsko się czuli. Okazało się, że są zmęczeni i poszukują nowych superbohaterów! Wybrali kilka osób, jednak odkryli nam prawdę – że wszyscy, jako skauci, jesteśmy superbohaterami! Po tak wspaniałym zakończeniu nadeszła pora na kontyngentowe zdjęcie. Harcerzy było tak wiele, że zdjęcie musiało zostać zrobione z drona, żeby wszyscy mogli się zmieścić… A następnie nadszedł czas powrotu superbohaterów do rodzinnych miast, by tam mogli trenować następnych bohaterów!